18 grudnia 2012
W oczekiwaniu na koniec świata, którego według mnie nie będzie, warto jednak poczynić jakieś przygotowania., bo a nuż się mogę mylić. Teorii opisujących tę chwilę namnożyło się bez liku. A ile się znawców sekretów życia majowskich szamanów, ich wierzeń i praktyk znalazło, że aż trudno to pominąć. Czychają na nas wiadomości radiowe, telewizyjne, internetowe i ludzie bombardują mnie telefonami. Ja się tylko zastanawiam, po co komuś te pieniądze wyłudzone od ludzi za te książki, CD, miejsca w bunkrach itd. skoro i tak przepadną, bo koniec jest bliski. A może ktoś ma dobrą kryjówkę dla samego siebie i bedzie stwórcą nowego odrodzonego świata. A potem powie, tylko komu, że ocalił ludzkość od wyginięcia gatunku
.A póki co, to koniec roku jest niejako podsumowaniem tego, co zrobiliśmy przez te 12 miesięcy. Kto o nas pamięta, kogo mamy przy sobie, a kto chce nas wykreślić ze swego życiorysu. Dla mnie był to rok pełen pomysłów, potyczek, drastycznych decyzji, izolacji, segregacji wartości i kręgu dalszych lub bliższych znajomych, miłości i desperacji, siły i bezradności, czyli samo życie pełne dualizmu według prawa istnienia na Ziemi.Póki co zmieliłam sobie dziś 2 paczki hawajskiej kawy. To od niej zawsze zaczynam swój dzień i często jest ona też moim 1-szym śniadaniem. Jak więc widać jestem po części przygotowana do ponoć trudnego okresu, jaki nas czeka. Lodówki pełne, gin też mam, a i kotom zrobiłam zapas puszek. Gotuję właśnie kapustę z grzybami, bo jeśli mnie szlag trafi i nie doczekam Wigilii, to choć teraz tym zapachem sie napełnię. Dekorację świąteczną też mam już od miesiąca i w każdym pokoju świecą się choinki.A teraz warto zostawić na boku świat fizyczny i przygotować się do przejścia w inny lepszy wymiar. Już nie mogę się doczekać tego 21 grudnia. Wreszcie będzie inaczej.