30 grudnia 2011
Moi Drodzy. Przekazuję wam list apel, który wysyłałam e-mailem. Zamieszczając go tutaj liczę na większe zainteresowanie i pomoc.Wiecie, że od wielu lat zajmuję się także udzielaniem pomocy schroniskom dla bezdomnych zwierząt.Toteż w imieniu swoim i kierowników tych schronisk bardzo proszę o przeczytanie tego apelu. Prawie wszystkie polskie schroniska są zadłużone i potrzebują pomocy. Niestety większość z Was tylko klika taki email dalej w ogóle go nie czytając i nie reagujac.A prośba jest ogromna. Pomóżcie.Schroniska polskie nie mają dotacji rządowej. Te psy, koty i konie zostały skrzywdzone i porzucone właśnie przez ludzi. Mogą liczyć tylko na pomoc wrażliwych osób. Potrzebne sa pieniądze na karme, leki, zabudowe, gas i prąd itd. A nadchodzi zima.Zwracam się przede wszystkim do Polonii. Zdobadźcie się proszę na zebranie pieniędzy w waszej walucie, która ma przecież większą wartość niż złotówka. Każda kwota od Was, czy zebrana od waszych znajomych jest naprawde bardzo potrzebna.Moze któreś ze schronisk znajduje sie w Waszym rodzinnym miescie. Może sami moglibyście na rodzinnych, czy regionalnych spotkaniach zorganizować zbiórke pieniędzy.Dziękujemy wszystkim osobom, które zawsze miały otwarte serca i pomagały nam w najtrudniejszych momentach. Tym, którzy włączali się w ratowanie koni, psiaków i kotów. Zapewne pamiętacie opisywane przeze mnie historie opiekunów większości schronisk, którzy poświęcali swoje życie dla ratowania życia zwierzaczkow. Niektóre z tych historii są opisane w Listach-Apelach na mojej stronie internetowej.Jedną z nich była pani Stanisława Olszewska z Rachowa Starego woj. Lubelskie, której walka o wykarmienie psiaków 10-cioma kg. gotowanego ryżu zmieszanego z jedną puszką psiego jedzenia, poruszyła nie jedną osobę. Niestety mam dla Was przykrą wiadomość, która mnie tez zaskoczyła. Pani Stanisława zmarła na wiosnę tego roku w wieku 65 lat. W rozmowie z jej córka Renata dowiedziałam się, że chorowała krótko, ale ciężka choroba uniemożliwiła jej poruszanie się, mówienie i tylko bezsilnie plakała. Chodziło o jej psiaki, którym poświęciła 30 lat swojego życia. Bała się, że schronisko będzie zlikwidowane. Jednak w takiej sytuacji opiekę tę przejęła obecnie pani Renata i obiecałam jej, że może liczyć na naszą pomoc.Pewnie pamiętacie także panią Elżbietę Makowską ze Skierniewic mieszkająca w barakowozie z 40 psami.Niestety ona nie miała tyle szczęścia. Kiedy chorując znalazła się w szpitalu jej przytulisko skasowano.Na swojej stronie intern., w ikonce ART.SCHR. podaję pelną listę schronisk, która co jakiś czas jest aktualizowana. W najtrudniejszej sytuacji są m.in. (Woj. śląskie), Tychy-Przytulisko Ocalenie. (Lubelskie), Rachów Stary. (Mazowieckie), Konstancin Jeziorna, Celestenów. Józefów k/Legionowa, Warszawa Na skraju, Warszawa Azyl. (Warmińsko-mazurskie) Iława. (Wielkopolskie) Konin. (Małopolskie) Harbutowice. (Dolnośląskie). Wądroże Wielkie.Przypominam, że wysyłanie pieniędzy przelewem z konta banku amerykańskiego kosztuje darczyńce ok. $50, a płacąc karta kredytową np. Przez DOTPAY albo ALLPAY pobierana jest opłata tylko 3%. Te ikonki znajdą Państwo na stronach intern. tych schronisk. (proszę zwrócić uwagę na ikonkę płatności np. w USD) . Można też zwierzęta sponsorować wirtualnie, a polega ono na wyborze zwierzątka (jeśli nie ma ono imienia, to można mu je nadać) z danego schroniska i wysyłanie jakiejś dowolnej kwoty w dogodnym odstępie czasu. Przy wybranym kotku, psie czy koniu będzie figurowało wasze lub Waszej rodziny czy znajomych nazwisko.Za wszelką pomoc bardzo dziękujemy i prosimy o przesłanie tej wiadomości waszym znajomym.23 grudnia. Moi znajomi i klienci już od kilku dni pytali mnie, czy robię przygotowania na święta, a może już jestem na nie gotowa. Oczywiście odpowiadałam, że tak, bo od 3 tygodni mam ubraną choinkę. Lubię, jak mi się coś w domu świeci i cały ten nastrój świąteczny. W Polsce, czemu się wszyscy dziwili, moi chłopcy ubierali jedną choinkę 2 tygodnie przed świętami, a ponieważ się zaczynała sypać, to w wigilię kupowałam drugą i stała ona dokąd wytrzymywała. A ponieważ administracja nas nie przegrzewała, więc był to długi okres. Teraz szykuję dania na Wigilię Bożego Narodzenia. Jak co roku trzymając się tradycji powinno ich być 12. Moi synowie skrzętnie je wyliczają, jak za czasów ich dzieciństwa. Choć więc mam bardzo mało czasu na tegoroczne przygotowania staram się jednak, aby tych dań nie było mniej. Kiedyś jakoś tak wyszło, że do pełnej cyfry doliczaliśmy też soki i pieczywo. Głównym daniem, którego nauczyła mnie przygotowywać moja teściowa jest kapusta z prawdziwymi zasmażanymi grzybkami. Przepyszna. Piszę prawdziwymi, bo Amerykanie pod hasłem grzyby znają właściwie tylko sklepowe pieczarki. Toteż kiedy pytają o polskie dania wigilijne opowiadam im o dzikich w ich terminologii, a dla nas prawdziwych leśnych grzybach. Ponieważ trudno tu o takie, ja z reguły jestem przez moich przyjaciół z Polski obdarowywana takimi grzybkami marynowanymi w słoikach lub suszonymi. Czasami wracając z takim towarem z kraju, skrzętnie zapakowanym i ukrytym w jakiś ciuchach, które i tak wykrywają kamery, musiałam się wykłócać z amerykańskimi celnikami i żadnego im nie oddawałam. Oczywiście nie jest tego wiele, więc jest to u mnie towar ściśle reglamentowany. Jedząc patrzymy sobie na talerze, aby ktoś nie wziął sobie tych grzybków za dużo. To tak z półuśmiechem, ale rzeczywiście tak jest. Mam w szafce słoiki od byłych sąsiadów z Warszawy, Jurka i Ani i takie niebieskie pudełko po butach, które podarowali mi moi przyjaciele z AWFu Maja z Waldi, namiętni grzybiarze. Pudełko pełne cudnie pachnących suszonych grzybów. Na wieczku Maja napisała: Grażynko te w papierze to prawdziwki, a obok różne. Łzy mi same płynęły na wspomnienie tych i innych wspomnień o znajomych z Polski. Wigilia to taki czas wzmożonej tęsknoty.