23 grudnia 2011
Moi znajomi i klienci już od kilku dni pytali mnie, czy robię przygotowania na święta, a może już jestem na nie gotowa. Oczywiście odpowiadałam, że tak, bo od 3 tygodni mam ubraną choinkę. Lubię, jak mi się coś w domu świeci i cały ten nastrój świąteczny. W Polsce, czemu się wszyscy dziwili, moi chłopcy ubierali jedną choinkę 2 tygodnie przed świętami, a ponieważ się zaczynała sypać, to w wigilię kupowałam drugą i stała ona dokąd wytrzymywała. A ponieważ administracja nas nie przegrzewała, więc był to długi okres. Teraz szykuję dania na Wigilię Bożego Narodzenia. Jak co roku trzymając się tradycji powinno ich być 12. Moi synowie skrzętnie je wyliczają, jak za czasów ich dzieciństwa. Choć więc mam bardzo mało czasu na tegoroczne przygotowania staram się jednak, aby tych dań nie było mniej. Kiedyś jakoś tak wyszło, że do pełnej cyfry doliczaliśmy też soki i pieczywo. Głównym daniem, którego nauczyła mnie przygotowywać moja teściowa jest kapusta z prawdziwymi zasmażanymi grzybkami. Przepyszna. Piszę prawdziwymi, bo Amerykanie pod hasłem grzyby znają właściwie tylko sklepowe pieczarki. Toteż kiedy pytają o polskie dania wigilijne opowiadam im o dzikich w ich terminologii, a dla nas prawdziwych leśnych grzybach. Ponieważ trudno tu o takie, ja z reguły jestem przez moich przyjaciół z Polski obdarowywana takimi grzybkami marynowanymi w słoikach lub suszonymi. Czasami wracając z takim towarem z kraju, skrzętnie zapakowanym i ukrytym w jakiś ciuchach, które i tak wykrywają kamery, musiałam się wykłócać z amerykańskimi celnikami i żadnego im nie oddawałam. Oczywiście nie jest tego wiele, więc jest to u mnie towar ściśle reglamentowany. Jedząc patrzymy sobie na talerze, aby ktoś nie wziął sobie tych grzybków za dużo. To tak z półuśmiechem, ale rzeczywiście tak jest. Mam w szafce słoiki od byłych sąsiadów z Warszawy, Jurka i Ani i takie niebieskie pudełko po butach, które podarowali mi moi przyjaciele z AWFu Maja z Waldi, namiętni grzybiarze. Pudełko pełne cudnie pachnących suszonych grzybów. Na wieczku Maja napisała: Grażynko te w papierze to prawdziwki, a obok różne. Łzy mi same płynęły na wspomnienie tych i innych wspomnień o znajomych z Polski. Wigilia to taki czas wzmożonej tęsknoty.