top of page

17 Grudnia 2011

Napiszę o dwóch z wielu krążących przez ostatnie lata e-mailach.Jeden pochodzi z 2005 roku i z reguły ma podobną do niżej przedstawionego treść:PRZESLIJ GDZIE MOZESZ w niezmienionej formie. Pozdrawiam i Szczęść Boże.Ola wygrała z ogniem bój o życie, teraz walczy o swoją przyszłość! 14-sto miesięczna dziewczynka ma spaloną skórę, uszkodzone kości czaszki na skutek wysokiej temperatury, nie ma połowy twarzy. Po pożarze trafiła do krakowskiego szpitala w Prokocimiu i jest pod opieką chirurga specjalisty od oparzeń doc. Jacka Puchały .Czekają ją kolejne operacje i długa rehabilitacja, na którą potrzebne są pieniądze NIE MAMY NIC -RODZICE SĄ BEZSILNI.Nie zmieniaj tresci tego maila tylko po prostu prześlij go dalej.Ciebie kosztuje to tylko kliknięcie, a rodzice dostają 3 grosze za każdegomaila przesłanego w tej formie.Mail zawiera skrypt html który zlicza ile razy był wysłany a płaci firma zajmująca się badaniami skuteczności mailingu jako formy marketingowej. Część osób, które mnie znają, z reguły przesyłają takie przypadki do mnie z prośbą o pomoc w uzdrawianiu. A ja je dokładnie sprawdzam u źródła. O Oli dowiedziałam się od mojej chrześnicy Kasi z Warszawy i poprzez krakowską redakcję dotarłam do jej rodziców. Dowiedziałam się o przyczynie całego zdarzenia. Na skutek spięcia elektrycznego piecyka, którym dogrzewano pokój, a który stał blisko łóżeczka dziecka, wybuchł pożar. Rodzina była w kuchni i mimo szybkiej reakcji domek spalił się doszczętnie. Maleńka Ola piąstkami zasłaniała oczy, co uratowało jej wzrok, ale całą główkę i szyję miała poparzoną. Znalazła się pod opieką polskich lekarzy.Przez wiele miesięcy charytatywnie uzdrawiałam Olę robiąc jej zabiegi energetyczne na odległość, bo jej stan był ciężki. Jedna z osób Pani Kasia z Napperville, USA dotarła do amerykańskiej kliniki, w której dokonuje się przeszczepów i czekaliśmy na konsultacje i ewentualny pierwszy zabieg u Oli. Ale okazało się, że na to przyjdzie jeszcze poczekać.Dzięki pomocy wielu osób, rodzicom udało się dostać pożyczkę i przenieść z zastępczego pokoju w Ośrodku Zdrowia i wykupić mały stary domek na wsi bez specjalnych wygód. Ale za to wszyscy byli razem. Po latach zdołali go trochę unowocześnić.Rodzice Oli są wszystkim bardzo wdzięczni za okazaną troskę i pomoc w tamtych dramatycznych chwilach. Jest jednak jeden cień , który rzutuje na ich emocjach. Ktoś zrobił sobie niesmaczny żart, żerując na ich i na naszych uczuciach. Otóż okazało się, że po emisji telewizyjnej w Polsce ktoś, do oryginalnie przekazywanego emaila, dopisał tekst o tym, że rodzina Oli za „klikanie” dostanie 3 grosze albo 3 centy. Rozmawiałam z informatykami, którzy potwierdzili, że w ten sposób nie można zebrać pieniędzy. Autor całego zamieszania, mimo podjętego dochodzenia jest nieznany. Rodzice dopiero po roku dowiedzieli się o tym, że taki email w ogóle krąży. I to wtedy, kiedy ubiegali się o pożyczkę na wykupienie owego starego domku. Niektórzy zazdrośni sąsiedzi powiedzieli im o tym emailu probując wyliczyć , ile to pieniędzy oni już dostali i jak się na tym wypadku wzbogacili. A rodzina Pana Piotra nie miała z tego ani grosza i było im z powodu takich domniemań bardzo przykro.Krążący o Oli email jest bez daty, bez adresu i telefonu kontaktowego, ale pokazujący jej zdjęcie, no i całe strony adresów osób je przesyłających i pewnie nie jedna osoba z marketingu zaczęła je kolekcjonować, bo właśnie na tym można zarobić.W porozumieniu z Panem Piotrem, ojcem Oli wyjaśniałam całą sprawę i wysyłałam do ludzi dodatkowe informacje o panującej sytuacji, często z prośba o konkretną pomoc. Ale większości chyba nawet się nie chciało czegoś dokładnie przeczytać i zastanowić nad tą treścią. I tak tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu dawne e-maile o Oli przez 6 lat uparcie do mnie wracają, ale nigdy nie było tam mojego. Czasami było to nawet irytujące, gdy po 2 dniach, po przesłaniu do znajomych wyjaśnień, znów otrzymywałam od nich stary e-mail. Nie powstrzymywałam się wtedy od uwag o ich bezmyślności.Wiem, że wielu z nas ma otwarte serca i często w odruchu wrażliwości przesyłacie sobie takie informacje.Ale starajcie się je dokładniej czytać i jeśli są prawdziwe,włączcie się do akcji pomocy materialnej. Poniżej przedstawiam email, który w 2007 roku otrzymałam od Pana Piotra(12.12 2007) Dzień dobry Pani Grażynko, przepraszam, że dopiero teraz odpisuje ale przebywałem w szpitalu bo mam problem z kręgosłupem i prawą ręką, w trakcie pożaru przeciołem cztery ścięgna i tętnicę w nadgarsku. Nawiązając do treści emaila, oczywiście zgadzam się na puszczenie sprostowania tylko jeżeli chodzi o zdanie cyt. " Ola jest pod stałą opieką polskich lekarzy " naprawdę jest inaczej bo polscy lekarze ocalili życie Oli ale jak dotąt to niemają koncepcji na dalsze leczenie, i dlatego cała prośba do amerykańskich specjalistów o pomoc w powrocie do zdrowia mojej curki. Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć tylko tyle że wysłałem całą dokumentację i zdjęcia za pośrednictwem " Daru Serca " w Chicago , i otrzymałem po dłuższym czasie list w którym Pani doktor Donna M. Mertens RM, napisła, żeOla będzie leczona w Shriners Hospitals for Children Cincinnati. Dziękuję serdecznie Pani za pomoc w sprostowaniu tych 3 groszy, i mam wielką nadzieję, że OLa wyzdrowieje.Pozdrawiam i jesze raz przepraszam. Piotr Kuczma Na zakończenie przekazuję, że latem tego roku dzięki Fundacji „Dar Serca” Ola była w Chicago i w klinice w Cincinnati miała zrobiony pierwszy przeszczep. Może w przyszłości będzie miała jeszcze takie zabiegi, ale w jej przypadku są one niestety bardzo ryzykowne. A Ola mimo wielu przeżytych cierpień jest bardzo pogodną dziewczynką. Ma indywidualny program nauczania i cieszy się, że choć w domu, ale może się uczyć.Jesli chodzi o drugi e-mail, to krąży on gdzieś od roku 2008:Pomoc dla coreczki Rafala Kruszynskiego! Blagam, przeczytaj chociaz polowę i przeslij wszystkim na swojej liscie, to nie jest lancuszek, po pierwszych 3 zdaniach bedziesz wiedziec o co chodzi. Przeczytaj uważnie! Jesli usuniesz ten list.... bedzie to oznaczac, ze naprawdę nie masz serca. Czesc, jestem 23 letnim ojcem. Ja i moja zona mieliśmy razem cudowne zycie. Bog poblogoslawil nas takze dzieckiem. Nasza dziesieciomiesieczna corka ma na imie Wandzia. Niedawno lekarz wykrył raka mozgu w jej malutkim ciele. Jest tylko jedna droga, aby ja ocalic .... operacja. To przykre, ale nie mamy dosc pieniedzy na operacje. "Epuls" i "Onet zgodzily się nam pomoc. Jedyny sposob w jaki moga to uczynic polega na tym, ze ja wysylam ten list do Ciebie, a Ty wysylasz go dalej, do innych ludzi. "Onet" sprawdza ile osob dostało list. Kazda osoba, ktora otworzy i przesle list dalej , do co najmniej trzech osob, podaruje nam 32 centy. Prosze pomoz nam ! jesli wyslesz te wiadomosc do 11 osob, na Twoim profilu pojawi się fajny znaczek. Ja tez bardzo prosze, pomozcie stroskanemu ojcu, to nic nie kosztuje Pozdrawiam. Marek RadziwonskiTen e-mail nie ma podanej miejscowości, w którym ta historia się wydarzyła, ale w innych, które do mnie docierały, za każdym razem zapisana była inna. Natomiast w pierwszym, który dostałam była informacja o płockiej placówce. Kiedy tam zadzwoniłam, okazało się, że przede mną dzwonili juz inni. A pani tłumaczyła, że owszem taki pan, który miał mieć to chore dziecko jeszcze u nich niedawno pracował, a cała ta sytuacja w ogóle nie zaistniała, bo on dzieci nie miał. Ktoś z tego zakładu pracy zrobił sobie potwornie głupi żart i podpisał swój e-mail fałszywym nazwiskiem.Ja tej osobie niczego złego nie życzę. Ale wierzę, że w stare mądre powiedzenia, które przetwarzają się na pracę energetyczną: zło siejesz, zło zbierasz, dobro siejesz, dobro zbierasz.

Featured Posts
Check back soon
Once posts are published, you’ll see them here.
Recent Posts
Search By Tags
No tags yet.
Follow Us
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square
bottom of page