11 lutego 2011
Jak czas szybko leci. Ciężko pracowałam przez ostatni okres i jestem już zmęczona. Cieszę się, że na 2 dni jedziemy z synem Piotrusiem i synową Emilką, na narty biegowe do Roscommon w Michigan, prawie pod kanadyjska granicą. Chcę tam sobie kupić nowy sprzęt, bo ten co mam już się niestety rozwalił. Śnieg w Willow dalej leży, ale w sobotę ma już być cieplej, więc może się te zaspy porozpuszczają. Kiciusie też wreszcie wyjdą na dłużej na dwór, bo teraz strasznie rozrabiają.